Podróże płytowe, bo tak je nazywam, są dla mnie jedynymi możliwymi. Nie jestem typem osoby lubiącej oddalać się od domu. Przyczyną może być zwykła niechęć do klasycznej turystyki. Przyglądanie się obcym kulturom z perspektywy przybysza z kosmosu przypomina safari. To nie mój styl. Z drugiej strony brakuje czasu i możliwości do dłuższego przebywania w obcych krainach, w celu nasiąknięcia miejscowym klimatem. „Odrębną parą kaloszy” jest turystyka zorientowana na cel. I tutaj odwiedzanie sklepów płytowych dostarcza wiele frajdy. Ostatnio nadarzyła się okazja do wizyty w Diskery z Birmingham. Ponieważ jest to jeden z najstarszych sklepów w Anglii nie można go pominąć w poszukiwaniach fajnych „magazynów” płytowych.
DiskeryZostało założone w 1952 roku przez Morrisa Huntinga, który jest znaną osobistością w Birmingham. Zauważcie, jak cenną trzeba mieć wiedzę jeśli prowadzi się sklep płytowy przez tyle lat (Morris zmarł w 2012 r.) w sercu Anglii, kraju stojącego „rockendrolem” i będącego najważniejszym źródłem światowego mainstreamu. Z pewnością słowa menedżera sklepu Jimmiego Shannona, jakoby Diskery miał znaczący wpływ na rozwój muzyki w Birmingham, są prawdą. Dlatego tak ciekawie jest wejść do Diskery, jeśli już się jest w tym mieście. Dla EPKI jest to podwójnie ciekawe doświadczenie. Po pierwsze, z powodów wyżej wymienionych: przestępując próg sklepu czuję się trochę jak w wehikule czasu. Nie ze względu na wystrój, bo ten pasuje do klimatu Birmingham i trochę do tej angielskiej praktyczności, nie ma tu szałowego stylu, ponieważ nie jest to takie ważne.
Diskery robi wrażenie czymś innym. Jest prawdziwy. Nieprzerwanie od ponad sześćdziesięciu lat sprzedaje się w nim czarne płyty. Pokazuje to prosty fakt: Brytyjczycy słuchali płyt i nadal słuchają. Brednie o jakichś modach hipsterskich propagowanych przez polski Internet, to nieporozumienie. W tym miejscu mała dygresja: nie ma czegoś takiego jak moda na winyle. Winyle po prostu nigdy nie wyszły z użycia. I paradoksalnie: im dalej na zachód tym bardziej to twierdzenie jest prawdziwe: na zachodzie ludzie słuchają winyli, bo je po prostu mają, słuchają kaset, bo je kiedyś nagrali. Przychylałbym się do tezy jakoby my – Polacy przodujemy w szybkim upgrade naszego życia do tak zwanej nowoczesności. Wynika to może z naszych kompleksów, może z innych powodów... Właściciel znanego polskiego sklepu z winylami powiedział mi kiedyś, że 15 lat temu płyty sprzedawały mu się dużo lepiej niż dziś. Ciekawe, prawda? Można dywagować czy popyt faktycznie spadł, czy raczej wzrosła konkurencja i podaż? Diskery się nad tym nie zastanawia. Oni handlują płytami. W trakcie trzygodzinnej wizyty przez sklep przewinęła się masa osób. W pewnym momencie był nawet tłok. Działo się to w godzinach południowych. Kurde, co Anglicy robią o tej porze? Kupują płyty? W EPCE też bywa taki ruch, ale raczej przy sobocie i w połączeniu z jakąś akcją promocyjną.
Jakość obsługiW Diskery obsługa jest bardzo serdeczna, pomocna, na luzie, czyli normalna. Obsługują starsi panowie od lat związani ze sklepem: X i Y. Niesamowicie sympatyczni. Trudno wyobrazić sobie w polskim sklepie, żeby ekspedient na głos śpiewał przy klientach, nawet w sklepie muzycznym. W Diskery to normalne. Nie spotkacie charakterystycznej dla nas wyniosłości jaśnie pana sprzedającego, któremu niewiedzą o muzyce czy audio lepiej nie podpadać: u nas wszyscy muszą się doskonale znać, zwłaszcza na starym rocku. W Diskery szuka się płyt. To proste, tak jak prosto zaprezentowano towar: backgroundem jest starszy jazz, którego sporo jest na regałach w tyle sklepu. Wyeksponowano płytowe rozmaitości podzielone cenami: od jednego funta, poprzez 2 funty, do 5 funtów itd. Wspaniały wynalazek dla ludzi regularnie kupujących płyty i znających swoje możliwości finansowe. Napiszę coś o obsłudze klienta versus luz tych Panów. Otóż nie jest to luz idący w jakąś złą stronę, który może kogoś zirytować. Przeciwnie. Uważam, że obsługa jest bardzo profesjonalna i tego bym sobie życzył w polskich sklepach. EPKA podpatruje jak oni to robią i cieszymy się, że nasze myślenie w tej materii jest zgodne z jakimś innym sklepem na świecie. Otóż Panowie, jak napisałam , podchodzą z prawdziwą życzliwością do klienta. Potrafią też jednak umiejętnie dozować swoją uwagę, czyli nie napadają nowego klienta ani też nie zaniedbują go. Dobry balans i dyskrecja. Tu znowu dygresja. W niektórych sklepach bardzo mnie irytuje szpiegowanie klienta poprzedzone pytaniem: w czym mogę pomóc? Pomóc? Że co? Czy ja wyglądam na osobę wymagającą pomocy? Czasem odpowiadam, że stać mnie na terapeutę i jakby co, wiem gdzie szukać pomocy. Profesjonalna komunikacja z klientem umarła, pewnie wraz z poważnym traktowaniem zawodu sprzedawcy.
W Diskery klient jest traktowany poważnie. Sklep jest czynny od rana do 18, również w soboty. Nie ma czegoś takiego, że wchodząc o 17:45 pocałujemy klamkę, albo ktoś zamknie drzwi przed nosem. Z przykrością stwierdzamy, że znamy polskie sklepy płytowe, które na tym polu uprawiają niezrozumiałą politykę, np. są otwarte tylko gdy właściciel zechce przyjść do pracy. Albo zamykane są wcześniej, bo właściciel zaplanował sobie wędkowanie. Przepraszam bardzo, ale to oznacza domniemaną zgodę na to, że ja pocałuję klamkę. Czyli właściciel olewa mnie. Jest to dokładnie równoznaczne z sytuacją, kiedy z kimś się umówię na godzinę i ten ktoś nie przyjdzie, ponieważ postanowił powędkować. To pokazuje skalę problemu, że handel płytami w Polsce odbywa się w trybie bazarowym. EPKA się nie zgadza z czymś takim. Szanujmy się wzajemnie! Doświadczenie bycia w najstarszym sklepie Anglii jest podwójnie cenne dla EPKI. Warto się uczyć od najlepszych, albo inaczej: wziąć od nich tylko to co najlepsze. W Diskery obsługa klienta jest pierwszorzędna.
Każdy znajdzie coś dla siebieA co z muzyką? To dobre distro, niemoderowane gatunkowo. Panowie skupują płyty, z którymi przychodzą zbywcy. Nie zabiegają specjalnie o rzadsze tytuły, bo by się nie sprzedały. Diskery jest więc sklepem o zasięgu lokalnym. W Internecie się nie promują, tym bardziej nie prowadzą wysyłkowej sprzedaży. Widocznie rynek im na to pozwala. Nie chcą sprzedawać nowych tłoczeń, bo by się to nie opłaciło. Stawia to sklep w trudnym położeniu patrząc na współczesne tendencje sprzedażowe. Naprawdę miło jest być w Diskery tak, jak miło jest wejść do skansenu. Wspominanie „lat starych jak te kamienice” może mieć znaczenie dla starszych angielskich panów. Tymczasem Wielka Brytania nigdy nie przestała być tym wiodącym w mainstreamie punktem na mapie świata. Mam tu na myśli również bardziej ambitne granie. Byłam świadkiem jak szybko sprzedawca wyceniał płyty. To kolejny dowód na dobre obeznanie z rynkiem.
Warto wstąpić do Diskery, są tam fantastyczni ludzie i dobre płytyNick | Data wpisu | Opinia |
shon | 2015-10-30 21:30:09 | Jestem pod wrażeniem, taka enrgia to tylko na dalekich zachodzie, u nas to swój sewego ukatrupii jak mu za dobrze idzie |