facebook
 
LogowanieRejestracja


KASA - KOSZYK



autor: EPKA, ilustracje: , data wpisu: 2017-01-08

AUDIONIHILIZM CZY AUDIOFILIZM?


Funkcjonalność czy jakość?

Audiofilia – to słowo nie zawsze kojarzy się pozytywnie. Każdy z nas ma potrzebę posiadania audiofilskiego dźwięku i sprzętu, czytamy audiofilskie periodyki i fora. Nie nazywamy się jednak audiofilami, bo to jakoś zbyt dumnie brzmi i zobowiązuje. Boimy się snobizmu i przesadnego patosu. To skromność czy pruderia? Jeśli latasz szybowcem, w towarzystwie nie boisz się użyć zwrotu „jestem pilotem”.

Faktycznie, określenia audiofil czy meloman odstają od naszych czasów. Dlaczego? Dostępność muzyki i sztuki jest większa niż dawniej a także jakość mainstreamu jest lepsza niż niegdyś. Nie musimy być dumnymi audiofilami aby z tym wszystkim obcować. Sprzęt audio stał się powszechniejszy i jest go więcej. Jesteśmy również bogatszym społeczeństwem.
Planujesz zakup dobrego audio? W zasadzie żeby smakowicie słuchać i nie odczuwać braku wysokich tonów nie trzeba kombinować: wystarczy wydać 1000zł i mamy sprzęt lepiej grający niż wieża diory z czasów PRLu. Wydawałoby się, iż w kontekście powyższego audiofil staje się reliktem. Dziś stawia się na funkcjonalność: głównie użyteczność i design. Świat już dawno temu zaprzestał promować jakość dźwięku na skutek nowoczesnego marketingu odwołującego się do niższych potrzeb w piramidzie Maslowa (potrzeba przynależności do społeczeństwa, chęć bycia kimś lepszym poprzez posiadanie pewnych dóbr) lub jak kto woli: jakość dźwięku najtańszego dziś sprzętu jest na poziomie wyższym niż trzydziestoletniego audio tej samej klasy i poziom ten uznano za wystarczający. Konkretniej mówiąc, to ludzie tak uznali. To ludzie nie kupili DVD-Audio, pogrzebali również SACD. To ludzie wybrali MP3 zadowalając się jakością. MP3 jako standard z gigowymi zasobami muzyki wypiera klasyczne formaty. Nie notuje się postępu w jakości dźwięku. Jeśli już to nie w sprzęcie hi-fi, prędzej w hi-end, bo hi-fi również zastygło, wręcz obniżyło loty.

Wielki renesans czarnej płyty jest skutkiem szajsu, który się dziś produkuje. Ludzie ceniący jakość zostali zmuszeni cofnąć się do winyla, gdyż nic lepszego nie zaoferowano. Dodatkowym tematem jest bezczelność firm fonograficznych masowo produkujących remastery, które nie wnoszą nic dobrego do brzmienia. Idąc dalej: obudowy wzmacniaczy i odtwarzaczy CD za 5tys. zł są skandalicznej jakości, nie mówiąc o tym co jest w środku. Nikt już nie próbuje tuszować tandety. Napędy CD bez wysuwającej się szuflady sprzedaje się jako coś bardziej funkcjonalnego. A kolumny za 30K firmy B&W wyglądają jak magnaty z supermarketu. To tylko niektóre przykłady postępu i regresu w audio.
Marketingowcy dużych firm zaatakowali najniższą budżetową klasę. Zaatakowali również klasę średnią i trochę wyższą, lecz wciąż mało świadomą. Zrobiono to co najtaniej jest zrobić: ogłoszono światu, że gęste formaty są lepsze. Wszyscy łyknęli to jak trzeba, czyli stało się klasycznie: wielcy wymyślili potrzebę, a mali to kupili. W istocie postęp jakościowy dokonał się w najtańszym sprzęcie. Nie lubię idiotycznych sentymentów typu „a kiedyś było tak…”. A kiedyś było tak, że trzeba było spędzać zbyt wiele czasu na regulowaniu głowicy magnetofonu, a dziś ten czas można spożytkować na poszukiwania nowej muzyki. Więcej czasu poświęcamy na odkrywanie całych gatunków muzycznych, które chcielibyśmy spenetrować – mówisz masz, Internet daje wszystko. W końcu chodzi o słuchanie muzyki, a nie napawanie się migającymi diodami retro urządzeń. Konsument wybrał ogromną dostępność nagrań zadowalając się jakością trochę lepszą, niż to było dawniej (mówimy o sprzęcie niższej klasy). Temat skończony.

Apetyt na jakość

Audiofile jednak mają apetyt na coś lepszego. Zastanówmy się: czym właściwie jest audiofilia? Kiedyś myślałem odrębnie o byciu melomanem i byciu audiofilem. Dziś widzę że to przesadne komplikowanie sprawy. W rzeczy samej chodzi o słuchanie muzyki. Potrzeba słuchania muzyki względnie wysokiej jakości jest głównym motywem audiofilskiego rozwoju. Nie chodzi o jakość dźwięku, lecz jakość muzyki. Muzyka to dźwięki. Pewne rodzaje muzyki są szczególnie podatne na sposób reprodukowania dźwięku. Bez odpowiedniej jakości odtwarzania nie słyszy się muzyki.

Poszukiwanie jakości nie umarło i nigdy to nie nastąpi. Przeciwnie, audiofilia jest bogatsza, trudniejsza, złożona. Oprócz większej dostępności nagrań zwiększyła się liczba manufaktur produkujących sprzęt. Mamy dziś eldorado: małe sklepy, małe fabryki wytwarzające kable, wzmacniacze i kolumny; pojawiło się rzemiosło.

Prawdziwy audiofil oprócz pasji do muzyki przywiązuje wagę do jakości odbioru i sposobu jej słuchania. Słuchanie muzyki nie stanie się dodatkiem do podróży środkami komunikacji miejskiej lub czynności kulinarnych. Słuchanie muzyki stanowi działanie wyodrębnione z przestrzeni życiowej. Audiofil koncentruje się na muzyce, podobnie jak podczas koncertu. Dlatego potrzebna jest jakość. Zjawisko muzyczne musi zachęcać, wciągać, porywać. Bez jakości nie zawsze jest to możliwe.

Audionihilizm czy audiofilizm?

Nie rozchodzi się tylko o jakość dźwięku. Chcę w tym miejscu podkreślić wagę sposobu słuchania; wygospodarowanie na to czasu w ciągu dnia i w życiu. Bez tej rzetelności słuchania będziemy uprawiać swoisty onanizm, który nigdy nie prowadzi do prawdziwej satysfakcji. Będziemy tylko szperać za kolejnymi plikami mp3. Muzyka zacznie gdzieś obok przelatywać, by później zagubić się w jakimś podfolderze… To nazywam audionihilizmem albo audiopopulizmem. W drodze audionihilizmu będziemy jak stado baranów: nie ważne czego słuchamy, kiedy słuchamy, jak słuchamy; będziemy myśleć: stare się zestarzało, nowe jest rzeczywiste bo teraźniejsze, więc najlepsze, sprzęt się nie liczy, najważniejsza jest muzyka, a nie brzmienie.

Poprzez dostępność technologii zwiększyła się dostępność muzyki. Pytanie: jakiej muzyki? I czy taki sposób „przeżuwania” kolejnych tytułów, oprócz muzyczno-seksualnej przyjemności dostarcza jakichś wartości wyższych? Sądzę, że nie. Rzetelny sposób słuchania muzyki implikuje szereg podskórnych zjawisk, które są bezcenne same w sobie, ale również potęgują cel podstawowy czyli przyjemność ze słuchania muzyki.

Wsłuchujmy się w muzykę

To pozwala lepiej ją obserwować i pozycjonować w przestrzeni muzycznej oraz kulturowej. Audiofilia nie jest nałogiem przesłuchiwania kolejnych urządzeń. Prawdziwa audiofilia jest drogą. Drogą rozwoju. Immanentną częścią natury audiofilskiej jest poszukiwanie lepszego brzmienia i w tym się rozwijamy poprzez liczne odsłuchy, wymiany, modernizacje, ale w sposób synergiczny poszukujemy nowych doznań w muzyce. Rośnie refleksyjność, wrażliwość na piękno.

Wbrew opiniom zjawisko koncertu można przetransponować na warunki domowe (tak, wiem, wielu się ze mną nie zgodzi). Pozwala to na obcowanie z prawdziwym pięknem - zjawiskiem muzycznym. Nie jest to droga dla każdego. Przekonajcie się sami, że warto iść audiofilską ścieżką i poszukiwać prawdziwego piękna. Każdy z nas mógłby na temat audiofilii wypowiedzieć dużo własnych myśli i wspomnieć o ciekawych przygodach, do czego serdecznie zachęcam – do tego służy właśnie dział czytelnia.





powrót do czytelni

Podaj adres mailowy:
Otrzymasz powiadomienia o nowych wpisach

POZOSTAŁE

ZESPÓŁ ROCKER – MOTYL, KTÓRY NIE ROZWINĄŁ SKRZYDEŁ
„HALLO, TU DOBRY ROCK!”, CZYLI „OLDSCHOOL PARTY” JANA BENEDEKA
The Cure Pornography
Tabu – muzyka z werandy
Truck Store Records - Independent Music Hub, kolejny Oksfordzki sklep winylowy
David Bowie „Blackstar”
Nietypowe okoliczności powstania „The Wall”
Piosenki, które zmieniły Polskę, cz. 1
Lady Pank LP1 po latach
Voo Voo – przegląd wybranej twórczości grupy
Genesis Invisible touch
Przedwzmacniacze gramofonowe AUDION PREMIER
FOPP - sklep płytowy w OXFORDzie
Jazz, dwa, trzy… czyli krótki przegląd jazzowych nowości
Sklep VINYLGATE - brama do elektronicznego świata
Diskery, czy podróże w czasie są możliwe?
Oznaczenia jakości płyt wciąż budzą wątpliwości
Audionihilzm czy audiofilizm?
Jak rozpocząć przygodę z gramofonem?
Trzy ważne typy gramofonów
The Beatles Hard Days Night - porównanie wydań


WASZE KOMENTARZE
Nick Data wpisu Opinia